Myslę że dla wielu ludzi muzyka jest narzędziem służącym zostaniu influencerem.
Chodzi o zdobycie popularności, zasięgów w mediach – a muzyka może pomóc w osiągnięciu tego celu.
Przez to muzyce coraz bardziej brakuje głębii, wszystko staje się głupawe i powierzchowne. Motywacja ludzi zaczynających tworzyć jest nieszczera i to przekłada się na przekaz – lub jego brak.
Zamiast tworzyć coś ważnego, muzycy skupiają się na zrobieniu virala.
No bo nie będziesz chyba swoim potencjalnym fanom zawracać głowy rzeczami poważnymi, takim nad którymi trzeba się zastanowić?
Od muzyki buntu ludzie przechodzą jednym krokiem do popu i komercji. No bo nikt nie zostaje od razu gwiazdą popu, trzeba mieć jakąś lotną historię która sprawi że to właśnie ciebie ludzie wyniosą na szczyt.
A potem ty z tego szczytu będziesz ich już traktować standardową sponsorowaną trucizną o drogich furach i ubraniach, o swym sukcesie i cudownym życiu.
Tylko jak się tam wdrapać?
Jak myślisz, czemu ludzie wracają do Kalibra, do Paktofoniki? Bo ta muzyka ma treść, bo te proste niekiedy teksty mają głębię, niosą uczucia, emocje. Bo nie są z plastiku.
Te chłopaki nie pisały tekstów żeby się komuś przypodobać, żeby być lubianymi, żeby się dobrze klikało, żeby prowokować reakcje.
Oni byli z pokolenia w którym co byś nie zrobił to i tak nic z tego nie będzie, z pokolenia beznadziei. Nie przewidywali sukcesu ani o niego się nie starali. On był wielkim zaskoczeniem a nie celem.
Więc byli wolni w tym sensie, że nie musieli się podlizywać. Mogli mówić co chcieli – i robili to. Dlatego o nich się pamięta.
Wydaje się że nikt nie traktuje podziemnej muzyki na serio, że jest to tylko pewien etap który należy jakoś tam przetrwać zanim wsiądziesz do tego upragnionego Porsche.
Dzisiejsi muzycy są jak politycy – stale kombinują co zrobić i powiedzieć żeby ich ludzie kochali. Przez to nie mówią tego co sami czują. Muzyka jest tylko narzędziem do celu.
Wizja łatwej kasy (ta łatwość to iluzja) sprawia że kompromis goni kompromis i wychodzi z tego kolejny potworek w sportowym aucie pieprzący w każdym kawałku farmazony o swoim sukcesie. Niezależnie zresztą od tego czy faktycznie ten sukces osiągnął.
Czyli jest to taki kołczing tylko ubrany w muzyczne – oczywiście drogie – ciuchy. A mi się wydawało że rap to jest muzyka buntu, muzyka zostawionych na pastwę losu, głos kolejnych pokoleń zmagających się z tragedią istnienia.
Kwitnie branża produkcji muzyki – ludziom z podziemia wydaje się że muszą mieć profesjonalną produkcję, profejsonalne video. Serio potrzebujesz tego skoro dopiero zaczynasz?
No to nawet nie próbują sami miksować czy produkować tylko zlecają za kasę.
Żeby było jasne – to nie jest problem kiedy jesteś na poziomie pro, zarabiasz na tym. Ale amatorzy?
To wybieranie drogi na skróty jasno pokazuje że tych ludzi nie interesuje droga. Oni chcą sukcesu, już teraz, szybko niczymy żarcia z dostawą.
Jeżeli nie produkujesz własnej muzy, to zabierasz sobie cały ogromny obszar doświadczeń które zrobią z ciebie lepszego muzyka. Zabierasz sobie szansę zrobienia czegoś inaczej, po swojemu, zrobienia czegoś na co nikt inny nie wpadł po było to wbrew regułom.
Ta surowa pierwsza płyta to często najlepsza artystycznie rzecz jaką ludzie robią w życiu. Jeżeli nie próbujesz samemu, to nigdy jej nie nagrasz.
Szansa na to że zostaniesz gwiazdą dzięki profesjonalnej produkcji są bardzo niewielkie. Próbując robić wszystko jak gwiazda zabierasz sobie cały ten zbiór doświadczeń z zakresu muzycznego DIY.
Zresztą ludzie naprawdę bardzo chcą autentyczności, prawdy. Zobacz jak popularny jest tiktok. Większość filmów tam jest amatorska, kręcona telefonem, z ręki. A jednak miliony to oglądają, choć mają do wyboru cały internet innych rzeczy.
Bardzo cenię sobie scenę gotycką/industrialną bo w niej wiadomo że nie osiągniesz sukcesu. Jest parę czołowych zespołów które z tego żyją. Reszta ma przygodę. Niewielu jest wariatów którym się wydaje że w scenie gotyckiej będą gwiazdami.
Ludzie przychodzą na twój koncert, przybiją piątkę i nie uważają cię za boga. Noszą koszulki twojego zespołu bo cię wspierają, bo uważają że robisz coś fajnego – ale nie przestajesz być jednym z nich.
Spróbuj jednak podnieść nosek nieco za wysoko a twoi fani pokażą ci środkowy palec.
Scena nieskażona pieniędzmi jest moim zdaniem dużo bardziej autentyczna. Nie ma w niej ludzi którzy liczą na to że poprzez muzykę się dorobią, zrobią jakąś medialną karierę.
Wydaje mi się że w scenie rapowej ludzie już na początku rezygnują z tej przygody.
Już sama możliwość dorobienia się korumpuje ludzi i sprawia że idą na skróty, pod publikę, starają się uszczęśliwić wszystkich.
No nic – oprócz koleżków w furach z wypożyczalni mamy celebrytów którzy biorą się za muzykę bo to pozwala im dodatkowo zarobić i pokazać się.
Efekt jest taki że tym którzy zaczynają wydaje się że tak właśnie to powinno wyglądać. Że jeśli wygląda inaczej, skromniej – to jest gorsze.
Zapominają że taki influencjer co by tam z siebie nie wydukał to będzie znane bo ma on medialny zasięg z którego może skorzystać.
Muzyka influencerska to chyba dziś największy rak. To muzyka która tak naprawdę sprawia ból – bo ma sprawiać ból, jak każda reklama. Reklama ma sprawić że czujesz się gorszy, a reklamowany produkt ma ci pomóc usunąć ten ból.
Mało mamy w życiu tego bólu i bez tego?
Jeżeli robisz muzykę, to zastanów się uczciwie. Jakie są szanse, że zostaniesz gwiazdą? Podpowiem ci: szanse są żadne.
Monetyzacja pracy kreatywnej (sorki za żargon – chodzi o zarobienie na sztuce) jest skrajnie mało prawdopodobna.
Popełniasz błąd patrząc na nielicznych którym się to udało. Nie widzisz ogromnej większości tych, którym się nie powiodło. Popełniasz ten sam błąd co ludzie biorący udział w loteriach.
Wiesz że bycie kreatywnym to cecha negatywna jeśli chodzi o sukces życiowy? Tak, ludzie kreatywni mają mniejszą szansę na sukces społeczny i ekonomiczny niż ci pozbawieni tej cechy.
Kreatywność to wada – zdziwko, co?
A wiesz co to znaczy dla ciebie? Że z tej całej zabawy w muzykę będziesz mieć tylko tą drogę, tą zabawę. Nie będziesz mieć z tego kasy i sławy.
Więc jeśli ta droga to raczej wszystko co będziesz z tego mieć, to może warto przejść ją godnie i ciekawie? Może warto postawić na tą drogę i mieć wspomnienia?
W muzyce ważna jest twoja własna autentyczna historia, twoja droga. To kim jesteś jest równie ważne jak twoja muza.
Daleko zajedziesz kopiując innych? Po cholerę komuś jesteś ty będący czyjąś marną kopią, skoro istnieje oryginał?
Przejdź swoją muzyczną drogę tak, żebyś mógł z niej być dumny bez względu na to czy na jej końcu będzie sukces. Twórz ją, zamiast powielać cudzą.