Ten post jest rozwinięciem myśli zawartej w moim kawałku „Cześć kochani”, pewnego rodzaju dodatkiem do jego tekstu który można znaleźć tutaj.
„Cześć kochani” – standardowa formułka jaką influencerzy witają się ze swoją publiką. Ta dziwna i nieszczera poufałość wobec ludzi których się kompletnie nie zna zawsze była dla mnie cringe’owa.
Dla mnie witanie się tak z obcymi to jakieś obślizłe włazidupstwo. To fałsz od pierwszego słowa.
Dlatego też uznałem że to będzie świetny tytuł i motyw przewodni kawałka opowiadającego o krzywdzie jaką robią nam wszystkim influencerzy i inni idole.
A raczej to nie oni a ty sam/sama robisz sobie krzywdę i obierasz sobie szczęście. Oni na tym tylko korzystają.
To nie jest rola jakiegoś internetowego pajaca żeby mówić ci co ci jest konieczne do życia, co jest ważne.
Ten cały świat ciągle próbuje ci coś sprzedać, a sprzedający mają pieniądze i możliwości.
Brutalnie wykorzystują twoje słabości, twoją niepewność, twoje wątłe poczucie własnej wartości. Bo w ich interesie jest żebyś myślał/myślała o sobie jak najgorzej.
Socjale są budowane tak żebyś godzinami bezmyślnie skrolował a znaczna część tego gównianego kontentu to mniej lub bardziej ukryte reklamy.
Cała potężna maszyneria marketingu mająca do dyspozycji media, influencerów, pieniądze, psychologów i kreatywnych magików pracuje na to, żebyś czuł/czuła się źle.
Twoi ulubieni muzycy jak tylko poczują zapach kasy zmieniają się w marketingowe marionetki. Przestają mówić o tym co ważne i zaczynają kolaborować z marketingowym molochem.
W kółko pierdolą o swoim sukcesie, kasie, ubraniach, autach i tym ile szczęścia te rzeczy im dają. Nagrywają nawet o tym kawałki, co pokazuje jak bardzo oderwali się od rzeczywistości i oddalili od twoich spraw.
Wykorzystują twoje zaufanie żeby zadać ci cierpienie – bo tak sami mogą zdobyć więcej.
Ich produkt ma dać ci ulgę od cierpienia w które oni sami cię wpędzili, sprawić że zniknie część pustki którą sami w tobie wytworzyli sącząc ci do uszu truciznę. Mówiąc ci że jesteś nie dość dobra/dobry bez tego czy tamtego.
Zrozum, ten świat najpierw wali cię młotkiem w palec, potem sprzedaje przeciwbólową pastylkę. „Ten świat każe ci patrzeć na wszystko to, czego nigdy nie będziesz mieć”.
Pieprzyć to gadanie, ten ciągły szept skurwieli którzy mają gdzieś jak to się dla ciebie skończy jak długo kupujesz ich gówno i jak długo wyglądasz jak wszyscy inni.
Masz jedno życie i ono będzie złe tylko wtedy jeśli będziesz je porównywać z wyczynami bogatych półgłówków co wygrali los na loterii.
Jeżeli nie masz poważniejszej choroby, nie cierpisz grubszej biedy czy przemocy, masz jednego lub kilku przyjaciół, jednego rodzica czy jakąkolwiek osobę na której możesz polegać – to naprawdę masz wszystko co potrzebne do szczęścia.
Nie lubię rapowej blokowiskowej martyrologii, ale jednak o niej trochę wspomnę – wybacz.
Sam wychowałem się na wrocławskim blokowisku. Bieda była czymś powszechnym. Nikt z moich przyjaciół nie miał super ubrań, pieniędzy, perspektyw.
Mieliśmy tylko siebie nawzajem. Mogliśmy na siebie nawzajem liczyć, nastoletni wykolejeńcy. Razem robiliśmy wszystko to czego nie chciałbym żeby robiły moje własne dzieci.
Nie mając nic potrafiliśmy wytworzyć naszą własną tożsamość – nienawiść do polityków, pogardę do tych którzy stawiali kasę na piedestale albo słuchali gównianej mainstreamowej muzyki.
Potrafiliśmy nie czuć się gorsi, choć świat mówił nam co innego. Nasz mentalny system immunologiczny zadziałał i wytworzył odtrutkę. Musiał, bo ziejącej w nas pustki nie mogliśmy zasypać przedmiotami, wyglądem, pieniędzmi.
Bywaliśmy nieszczęśliwi, ale nikt jakoś nie miał depresji.
Staliśmy się twardsi bo nie było pastylki, magicznego drogiego gadżetu, drogich wakacji. Sami musieliśmy sobie poradzić z byciem nikim w świecie bez perspektyw i nadziei.
Wychowaliśmy się na ludzi gotowych do życia w świecie który wciąż powtarza ci że jeśli nie masz tego czy tamtego, to jesteś nikim. Gówno prawda, to są bzdury.
Steve Jobs (twórca Iphone’a) gryzie piach a ja sobie dalej chodzę po tej ziemi. Za swoje miliony jakoś nie dał rady kupić nawet dnia życia więcej.
Moim zdaniem im więcej rzeczy i kasy potrzebujesz do szczęścia, tym głupszy/głupsza jesteś. Przykro mi. Głupiemu dziecku najlepsze zabawki nie pomogą, inteligentne będzie się bawić czymkolwiek.
Jedyne rzeczy które naprawdę masz na własność to te w twojej głowie.
Ludzie głupi nie potrafią cieszyć się rozmową, widokiem, towarzystwem, hobby, zwierzakiem. Dla nich rozrywka musi być wykręcona poza skalę żeby coś w końcu poczuli.
Jadą na egzotyczne wakacja i tam chuja zobaczą bo nie znają języków albo są za głupi żeby w ogóle spróbować doświadczyć tego nowego miejsca. No to siedzą w hotelu i z nudów walą tylko foty na insta.
Muszą być w Dubaju bo dzika i pusta plaża nad Bałtykiem to dla nich za mało. Muszą być w centrum uwagi, bo nie potrafią zająć się w spokoju swoimi sprawami.
Durnie uzależniają swoje dobre samopoczucie od oceny innych ludzi, ich poklasku. Nie potrafią nic zrobić dla siebie, wszystko musi być na pokaz.
Durnie patrzą z góry na tych co mają mniej.
Nie widzisz że paradoksalnie to oni są tymi, nad którymi ten świat ma najwięcej władzy? Bez twojej uwagi są nikim. Ich wnętrze jest puste. Ich mniej lub bardziej przypadkowy sukces przestał mieć powód.
Stał się rzeczą istniejącą samodzielnie, całkowicie wypełnił ich głowy odbierając im resztki autentyczności – jeżeli kiedykolwiek w ogóle ją mieli.
Popatrz na tych wszystkich ludzi których codziennie obdarzasz swoją uwagą. Wyrzuć tych którzy na to nie zasługują. Zabierz im paliwo – uwagę. Bo oni ciebie sprzedali, zawiedli. Niech spadają na drzewo, nich idą w swoją stronę.
A ty idź w swoją. Ty bez nich przeżyjesz – oni bez ciebie nie.